Wojtuś
Witam, oto nasza historia…
Wojtuś urodził się o czasie 9 sierpnia 2011, 3700g, 53cm, 10pkt Apgar. Obecnie(dane z bilansu 2-latka) waży 11,400kg i mierzy 85cm (dla porównania 5 lat starszy brat na bilansie 2-latka miał- 11kg i 84cm). Wszystkie szczepienia zaliczone + pneumokoki i meningokoki(identycznie jak pierwszy syn) ;(
Jako 4 m-czne niemowlę u Wojtusia zaczęły pojawiać się nawracające zapalenia oskrzeli niewiadomego pochodzenia(nie wychodził wtedy na dwór), leczony antybiotykami, lekarka twierdziła, ze starszy brat przynosi mu z przedszkola wirusy/bakterie. Był nawet hospitalizowany z tego powodu w Zdrojach(leczony sterydami wziewnymi) .
Gdy miał 8 m-cy dostał biegunki, która dość długo trwała i na dodatek w kupie znaleźliśmy niewielka ilość krwi, więc znów szpital- Arkońska. Badania wykazały E.Coli. Żałuję, ze nie odczekaliśmy jeszcze jednej doby, bo biegunka się skończyła. Co ciekawe w chwili przyjęcia był osłuchowo czysty, po dwóch dniach pobytu – znów zapalenie oskrzeli, ponadto syn został zarażony rotawirusem, a w oskrzelach już mu cała orkiestra grała. Pani doktor wpadła na pomysł Zyrtecu, po 2 dniach od pierwszej dawki znów osłuchowo czysty. Na Arkońskiej był leczony antybiotykami i sterydami, ogólnie tym co pani doktor wpadło w rękę, bo już w pewnej chwili nie miała na niego pomysłu.
Na Zyrtecu był do około 1 roku życia, pediatra zasugerowała by go odstawić i zobaczyć jaki będzie efekt. Odstawiliśmy i nic niedobrego nie zaczęło się dziać.
Muszę zaznaczyć, że u Wojtusia zawsze była brzydka kupa, chociaż apetyt miał. Zjadał praktycznie wszystko, co mu dawaliśmy(w normalnych ilościach), nie grymasił. Jak ptaszek tylko dziobek otwierał. Dodam też, że był bardzo pogodnym dzieckiem, wiecznie uśmiechniętym. Jeżeli chodzi o sprawność fizyczną to rozwijał się książkowo- siadanie, raczkowanie i chodzenie samodzielne w swoim czasie, wg mnie jest silniejszy i bardziej zwinny niż brat w jego wieku.

Problem z jedzeniem zaczął się, gdy Wojtuś miał około 18 m-cy(luty 2013), wtedy też posmutniał i myślę, że to był okres kiedy „coś” zaczęło się z nim dziać. Jadł, ale już wybiórczo, sosy, papki zaczęły powodować u niego odruchy wymiotne. W marcu jeszcze reagował na imię i pozował uśmiechnięty do zdjęć, robił „puk-puk”, „pa-pa”, „brawo” ale przed samą Wielkanocą już ciężko było go dowołać. Po świętach jeszcze złapał od brata zapalenie ucha i dostał antybiotyk. Wtedy też zaczęłam czytać o autyzmie, ale oprócz problemu z reakcją na imię, nie spełniał innych „kryteriów”. Wszystko zmieniło się w okresie wakacji, często zmienialiśmy miejsce pobytu. Wojtuś wtedy przestał jeść, sądziłam że to przed pogodę, w czasie upałów mało komu chce się jeść. W sierpniu zaczął chodzić na paluszkach, bawić się rączkami, kręcić dookoła, biegać tam i z powrotem, bawić się autkami przed oczami i nosić „talizmany”. Pod koniec sierpnia dostaliśmy „wyrok” od dr Gorzkowskiej, który był tylko potwierdzeniem moich obaw.

Gdy już nasłuchałam się od lekarzy, że już nic nie mogę zrobić i mam pogodzić się z nieuleczalną chorobą mojego dziecka oraz najlepiej odwiedzić psychiatrę, trafiłam na stronkę Bioautyzm.pl, która dała mi nadzieję. Wykonałam zalecane badania z krwi. Oto wyniki, które mnie niepokoją. Reszta w normie.
Morfologia:
NEUT 29%,LYM 47%,MONO 4%,EOS 20%-ten wynik świadczy ponoć o alergii;
Fosfataza alkaliczna ALP 218U/L, NORMA(20-150)
Cytomegalia IGG 341U/ml, NORMA (4,0-6,0) (+)DODATNIE


Badanie kału na pasożyty nic nie wykazało, powtórzyłam w kierunku Candidy, bo dieta mojego dziecka w tej chwili jest bardzo wybiórcza. Czekam na wynik.

Za wszystkie rady i wskazówki będę bardzo wdzięczna.


  PRZEJDŹ NA FORUM