UWAGA na przedszkole przy Krzemiennej
Aby trochę uspokoić emocje (mam nadzieję), chcę jeszcze dopowiedzieć parę rzeczy, do tego co napisałam w pierwszym poście. Po pierwsze, nie mam absolutnie i nigdy nie wyrażałam wobec nikogo żadnych uwag co do terapii w przedszkolu, serdeczności kadry i jakości (nie wiem jak to ująć) zajęć dydaktycznych. Po drugie, nigdy nie pisałam i tak nie uważam, że taka sytuacja, jaką widziała kama powtarzała się w przeszłości - odnoszę sie do jednego konkretnego przypadku. Chciałabym, aby było to jasne, bo wiem, że niektóre osoby z personelu przedszkola mogły tak to odczytać - jakby to było celowe i długotrwałe karmienie dziecka szkodliwymi rzeczami. Ja naprawdę wiedziałabym o tym, gdyby w przeszłosci moja córcia miała podany cukier (czy to w przedszkolu czy na terapii prywatnej czy gdziekolwiek) - bo jej zachowania wówczas nie da się z niczym pomylić. Chodzi tylko - aż - o jedną konkretną sytuację. Dla mnie to bardzo dużo, bo tak jak pisze kama, tak jak na pewno wie to krzyk - jednorazowe nawet umożliwienie dziecku z grzybicą spożycia cukru ma ogromne konsekwencje. I też nie sądzę jak kama - i przykro mi, jeśli można było tak to odczytać z wczesniejszych postów - aby to było jakiekolwiek celowe działanie kadry. Bardziej niedopilnowanie dziecka, które w obecności wafelków i czekoladek dostaje "małpiego rozumu" i trudno je upilnować, potrafię sobie doskonale wyobrazić, że wystarczyło odwrócenie się opiekunki a Inga już miała buzię w słodkim. Z takich zajęć, gdzie jest obok pokusa w postaci słodyczy ani moje dziecko ani, jak sądzę, dziecko kamy nie skorzystało w ogóle. Bo wówczas dzieciak myśli tylko o tym, jak się dobrać do słodkiego, nie skupi się na zabawie tylko kombinuje, jak tu coś zjeść.
Właśnie to mnie zaskoczyło najbardziej i to był dla mnie jakiś taki zawód (trudno mi to nazwać) - że w ogóle ktoś wpadł na pomysł, żeby stawiać słodycze (szkodliwe, pełne cukru, glutenu i kazeiny) na imprezie wśród dzieci z autyzmem. Niezależnie od tego, czy rodzice trzymają dietę czy nie. Nie rozumiem tego naprawdę. Nawet jeżeli są rodzice, którzy nie wiedzą o tym, że dieta pomaga, albo trudno im ją wprowadzić czy utrzymać, to rolą placówki specjalizującej się w terapii autyzmu powinno być raczej edukowanie, uświadamianie rodziców co do roli diety, a w samym przedszkolu - nie stwarzanie takich okazji, żeby dzieci spożywały szkodliwe dla nich produkty. Gdybym wiedziała o tym, że w ogóle ma być jakiś poczęstunek na balu (a do tego czekoladki), to bym dla wszystkich dzieci narobiła bezglutenowych i bezcukrowych (ale pysznych) cynamonowych ciasteczek z mąki migdałowej i kokosanek. Wtedy żadne dziecko nie czułoby się pokrzywdzone, każde mogłoby jeść co chce.
Krzyku - nie czuję się atakowana, bo to mój post był atakiem, więc uprawniona jest każda na niego reakcja. Na pewno - i to widać - pisany był pod wpływem emocji i na pewno wypada mi przeprosić za niektóre użyte tam sformułowania, choć nie zmienia to naszej oceny całej sytuacji.


  PRZEJDŹ NA FORUM